Oczywiście mam na myśli tutaj jego mentalną wersję. W dzisiejszym świecie pojawiają się tęsknoty za spokojem, wycieszeniem. Zabiegani jesteśmy, pochłonięci niepamięcią o wartościach, które nam wpajali nasi najbliżsi - a na pewno robili to najlepiej, jak potrafili. Za to należy im się nasza wdzięczność. Przyjaźń, miłość, życzliwość, zaufanie, szczerość... to tylko kilka wymienionych życiowych drogowskazów.
Niezależnie od tego, jakimi ludźmi będziemy się otaczać, z kim będziemy budować bliskie relacje, trzeba w sobie wypracować takiego diesela. Wtedy będzie dużo łatwiej mierzyć się z przeciwnościami losu, będziemy umieli spojrzeć na wiele sytuacji z tej pozytywnej strony. Sam doświadczam trudów, niekiedy przykrości. Świadomość moich słabości, ograniczeń - często mnie przytłacza. Gdy wspomnę swoje poszukiwania pracy, niezliczoną ilość utworzonych CV, listów, i to, że nie dawało to żadnego pozytywnego efektu - to myślę sobie, że dzięki Bogu, rodzinie, ale też mojej wewnętrznej sile, pokonałem te trudności. Moja relacja z niepełnosprawnością również często wymaga zaangażowania tych pokładów sił. Trzeba ten codzienny skład ruszyć, uciągnąć, mimo, że często te "wagony" mają załączone hamulce. Ale w końcu ta cała machina ruszy. Niekiedy ruszamy na wzniesieniu, ponieważ dążymy do postawionego sobie celu. Pniemy się w górę. Wówczas ten ciężar jest zwielokrotniony i odczuwamy go dużo wyraźniej. Nie ruszajmy w tym przypadku na pełen gaz, gdyż koła będą buksować i nic z tego naszego wysiłku nie będzie. Powoli, delikatnie. Wszystko pomalutku ruszy.
Życzę nam, drogi Czytelniku, byśmy umieli rozważnie działać i byśmy doceniali naszą obecność nawzajem. Ważne to jest, by mieć kogoś obok siebie, ale też - by czerpać z własnych pokładów sił. Jeszcze będzie pięknie! Głowa do góry!